Po raz kolejny małe niepozorne urządzenie, ważące zaledwie 1 kilogram, którego nazwę nie każdy z nas miał okazję słyszeć, a wielu ma trudność aby ją powtórzyć, uratowało życie – automatyczny defibrylator zewnętrzny - to właśnie jemu zielonogórski pływak zawdzięcza swoje życie.
26 lutego 2015 roku w godzinach popołudniowych w pływalni Centrum Rekreacyjno-Sportowym w Zielonej Górze dochodzi do nagłego zatrzymania krążenia u mężczyzny, który przed momentem przepłynął długość basenu. Mężczyzna odpoczywa a po chwili osuwa się po ścianie basenu pod wodę. Całą sytuację obserwują ratownicy wśród nich Pani Paulina, która spełniając swoją zawodową misję skacze natychmiast do wody i wraz z kolegami wydostaje mężczyznę na powierzchnię. Ponieważ poszkodowany nie oddycha, ratownicy osuszają go z wody i natychmiast podpinają automatyczny defibrylator zewnętrzny, dostosowują się do poleceń, które podaje im urządzenie. Po godzinie od zajścia już wiedzą, że wraz z tym niepozornym sprzętem uratowali życie mężczyzny.
Przy okazji tego zdarzenia w całym województwie rozpętała się dyskusja ile warte jest ludzkie życie, dlaczego wciąż, władze miast, przedsiębiorcy żałują środków na tak potrzebne urządzenie. Być może to zdarzenie uświadomi osobom decyzyjnym, że są to sprzęty absolutnie konieczne i na wzór krajów zachodnich powinny znajdować się co kilkaset metrów. (źródło: zielonagora.wyborcza.pl)